Mesmeryzm, Franz-Anton Mesmer

W okresie średniowiecza leczenie było ściśle związane z astrologią, która w przedziwny sposób znalazła sobie zaszczytne miejsce w uniwersytetach i umysłach, pomimo swej doktrynalnej niezgodności z nauką Kościoła.

Astrologia zaś była powiązana z zielarstwem, alchemią i filozofią hermetyczną i magią, które wymagały określonych praktyk, także w sferze psychicznego nastawienia. Mimo, że cała medycyna od okresu archaicznego i starożytności zawiera elementy, którym niejednokrotnie bliżej do psychoterapii niż do współczesnego podejścia biomedycznego, to jednak bezpośrednich początków psychoterapii należy szukać w nowożytności. W mesmeryzmie oraz hipnozie, przy czym ta ostatnia jest już psychoterapią w ścisłym sensie.

Twórcą mesmeryzmu, czyli teorii i praktyki tzw. „magnetyzmu zwierzęcego”, był w drugiej połowie XVIII wieku, wiedeński lekarz, Franz-Anton Mesmer. Mesmer uważał, że choroby powodowane są zaburzeniami w przepływie uniwersalnego dla organizmów żywych „fluidu”. Rolą terapeuty, nazywanego „magnetyzerem”, było przywrócenie harmonii jego przepływu. Odbywało się to poprzez bezpośrednie oddziaływania terapeuty na pacjenta, lub przy pomocy specjalnego urządzenia – bali magnetycznej, w której gromadził się fluid, i którą dotykali podnieceni pacjenci (w większości płci żeńskiej). Bezpośrednie zaś oddziaływania magnetyzera były to tzw. passy – terapeuta wodził w specyficzny sposób rękami nad ciałem pacjenta. Dzisiaj nazwalibyśmy to oddziaływaniami bioenergoterapeutycznymi. Czynności te miały wywołać „napad” (drgawkowy), który uznawano za uzdrawiający.

Musimy zdać sobie sprawę z tego, że magnetyzm zwierzęcy rzeczywiście działał. Ataki następowały, pacjenci mieli specyficzne doznania, a niektórym z nich ustępowały zaburzenia. Pozostaje kwestia mechanizmu tych zjawisk. Próbowano wszystko wytłumaczyć wpływem sugestii, a więc wyeliminować czynnik „fluidu”. Nie ulega jednak wątpliwości, że istnieje rodzaj bezpośredniego oddziaływania „energetycznego” jednego organizmu na inny żywy organizm (dowodów jest na to bardzo wiele – odczucia osób poddanych bioenergoterapii, efekt Bacstera, elektromagnetyczne oddziaływania pomiędzy komórkami itd. – tutaj nie będziemy się tym zajmować). Wydaje się więc, że hipoteza „fluidu” nie była zupełnie nietrafna.